BLOG KRETA KUCHNIA

Gdzie zjeść na Krecie?

Grecka kuchnia bezsprzecznie jest moją ulubioną i myślę, że wygrywa nawet z kuchnią włoską*.  Uważam też, że jest ona nieco niedoceniana. Gdy mam więcej wolnego czasu, chowam się w kuchni i uczę się przygotowywać nowe dania lub odtwarzać te, które miałam okazję gdzieś zjeść. Nic jednak nie jest w stanie zastąpić mi wyjść do tawern. Pyszne jedzenie, atmosfera, towarzystwo i lampka domowego wina sprawiają, że nawet najprostsza potrawa potrafi zwalić z nóg. Kocham – więcej słów nie trzeba. We wpisie dzielę się swoimi ulubionymi miejscami dla osób, które zastanawiają się, gdzie dobrze zjeść na Krecie. 

W zestawieniu znajdą się miejsca, w których można zjeść tradycyjne dania, jak i te mniej oczywiste. Zwykle wracałam tam kilka razy i próbowałam różnych rzeczy, aby móc wyrobić sobie opinie. Oczywiście nie udało mi się sprawdzić całego menu (chociaż niewiele mi brakuje). Na pewno brakuje tu typowych turystycznych miejsc, ponieważ do takich właściwie nie chodziłam. Jakby tak pomyśleć to… nigdy nie jadłam w porcie w Chanii. Czy mam czego żałować? Może tak, może nie.

Mastrapas

Mastrapas to chyba moje ulubione miejsce, chociaż po każdej wizycie mówię, że powinni je zamknąć. Oczywiście zaraz to cofam. Restaurację tą mijaliśmy niemal codziennie, ponieważ znajduje się w Galatas, w pobliżu którego przez długi czas mieszkaliśmy. Zawsze mówiliśmy sobie, że musimy tutaj przyjść, ale czas mijał, a my zawsze mieliśmy coś innego na głowie. Później przyszedł lockdown i nasz wyjazd, dlatego do Mastrapas udało nam się w końcu zawitać przy naszej drugiej przeprowadzce na Kretę.

Tawerna ma swój klimat. Jest urządzona w starym tylu. Do tego z głośników leci muzyka grecka, ale taka, której nie usłyszymy w radiu. Raz w tygodniu zapraszani są muzycy, aby dać popis na żywo. Mastrapas słynie z antikristo. Jest to tradycyjna technika gotowania. Mięso kroi się na kawałki, soli, a następnie nadziewa na szpikulce, które układa się wokół ognia. W menu znajdziemy jednak jeszcze szereg innych propozycji – m.in. sałatki, pieczone ziemniaki ze staką, nadziewane kwiaty cukinii, stifado, souvlaki, pieczony ser graviera w panierce z orzechów, szaszłyki warzywne. Kelner informuje nas także o daniach dnia spoza karty. Wszystko jest świeże, dlatego może się zdarzyć, że niektóre pozycje są tego dnia niedostępne. Do zamówienia dostajemy favę i chleb, wodę, tsikudię i deser.

Wszystkich naszych gości zawsze zabieraliśmy do Mastrapas i nikt nigdy nie wyszedł rozczarowany. Polecam zamówić kilka różnych dań/przystawek na środek, tak aby każda osoba mogła spróbować wszystkiego. My zwykle ograniczaliśmy się do sałatki Mastrapas, stifado, ziemniaków ze staką i karampampas. O moim zamiłowaniu do tej tawerny świadczy fakt, że zaczęto żegnać mnie słowami „do zobaczenia niedługo”.

Ta Gourounakia

Czyli tzw. świnki to miejsce dla miłośników mięsa oraz tradycyjnego gyrosa. Dostaniemy tutaj pity, souvlaki, kebaby i dania z grilla, ale też różnego rodzaju dodatki – sałatki, smażone warzywa, sery, warzywne kotleciki, mousakę, pastisio i inne. Ja przyjeżdżałam tutaj zawsze po jedno – souvlaki z kurczaka. Tak soczystego mięsa nie jadłam nigdy. Naprawdę pyszne i mówię to, chociaż za mięsem nie przepadam i raczej je ograniczam. Dodatkowo w Ta Gourounakia pracuje pan, który regularnie odwiedza Polskę i nawet coś tam potrafi po polsku zagadać, co jest bardzo miłe. Jest to człowiek na tyle sympatyczny, że specjalnie ściągaliśmy na Kretę jego ulubione danie, jakim są flaczki. Radość była ogromna!

Kandaulos

Na chwilę przenosimy się do Rethymno. Kandaulos to również propozycja dla osób, które lubią mięso. Trafiliśmy tam przypadkiem, kiedy akurat większość miejsc była zamknięta z powodu jakiegoś święta, a my byliśmy naprawdę bardzo głodni. Możemy tutaj zjeść oczywiście pitę gyros, mięso z grilla, bifteki. Jednak ja chciałam zwrócić uwagę na coś innego – club pita. To taka jakby kanapka z pity, mięsa, pomidorów, sosu/jogurtu, sałaty i sera. Niby nic, a jednak gwarantuję niesamowite doznanie smakowe. Danie to widziałam tylko w kilku miejscach, ale nigdzie nie smakowało tak dobrze.

Noble

Czy są tutaj miłośnicy lodów Haagen Dazs? Jeżeli tak, to Noble w Rethymno jest dla nich idealnym miejscem. Znajdziemy tutaj głównie desery, ale także przekąski. Jednak radzę skupić się na tych pierwszych. Próbowaliśmy hot dogi i club sandwich, ale są knajpki, w których można zjeść lepsze.

W Noble menu zmienia się co pewien czas i jest to podyktowane sezonowymi smakami Haagen Dazs. Jest też karta stałych ciast, które jednak nie są już autoryzowane przez tę markę. Mimo to również zasługują na uwagę. Za pierwszym razem czuliśmy się jak w Disneylandzie, bo chcieliśmy spróbować wszystkiego. Później mieliśmy już swoje pewniaki i to na nich się skupialiśmy. To, co mogę dodać – polecam brać desery na pół, ponieważ porcje są duże i bardzo słodkie. Wówczas ich cena nie wydaje się zbyt wygórowana.

Phyllo Local Bakery

Propozycja na śniadanie lub brunch. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, ponieważ niemal zawsze jest kolejka oczekujących na stolik. Dodatkowo w sezonie ze względu na ruch jesteśmy informowani przez kelnera, że miejsce przysługuje nam tylko na godzinę. Jest to rozczarowujące, ale możemy o tym zapomnieć, kiedy tylko dostajemy jedzenie. Menu zmienia się co jakiś czas. Jednak zawsze znajdziemy w nim jajka w różnych wariantach, tosty, kanapki i kreteńskie śniadania. Ceny są nieco wyższe, chociaż wciąż przystępne. W zamian dostajemy naprawdę pyszne i wysokiej jakości posiłki. Phyllo znajdziemy w dwóch lokalizacjach – w pobliżu starego portu w Chanii oraz w dzielnicy Nea Chora.

Almyriki

To jedno z tych droższych miejsc, ale uważam, że warto sobie na nie pozwolić raz na jakiś czas. Almyriki mieści się przy samej zatoce na Stavros. Restauracja specjalizuje się głównie w rybach i owocach morza. I ja dzięki niej odkryłam tego typu dania na nowo. Bo jak nie zakochać się w krewetkach w cieście kataifi (specjalnie rozdrobnione ciasto filo), ośmiornicy z favą i małżach w winie? Jest tu ładnie, schludnie i ma się widok prosto na morze. Almyriki jest otwarte tylko w sezonie – ostatni raz jedliśmy tam w pierwszym tygodniu listopada.

Enasma Cafe

Enasma Cafe znajduje się w uroczym miejscu, przy samym jeziorze Agia, w bliskiej odległości od Galatas. Jest to głównie kawiarnia i bar, ale w menu znajduje się też kilka dań – sałatki, lekkie makarony, pizza, bajgle, club sandwich. Te dwie ostatnie pozycje to moje stałe wybory. Oprócz tego próbowałam tutaj różnych deserów. Lubiłam tu przychodzić nie tylko ze względu na smak, ale również klimat. Wiosną i latem w ogródku czujemy się blisko natury i możemy podziwiać widoki na góry. Zimą możemy napić się gorącej czekolady przy kominku. Na samo wspomnienie uśmiecha mi się buzia.

PS. Polecam dzielić się deserem z drugą osobą, bo porcje są ogromne i nie da się ich samemu zjeść (próbowałam)!

Old Bastard Canteen

Old Bastard Canteen to gratka dla miłośników burgerów, mięsa i amerykańskiej kultury. Można spotkać tam przede wszystkim Amerykanów, którzy stacjonują w pobliskiej bazie NATO. Odkąd miejsce to zostało mi polecone przez znajomego Greka, menu zmieniło się przynajmniej raz. Zmniejszyła się ilość kanapek, za to pojawiło się Barbeque i Tacos. Do tego klasyczne dodatki – frytki, colesław, mac&cheese, chleb kukurydziany, a na deser sernik nowojorski. Old Bastard mieścił się wcześniej niedaleko lotniska. Obecnie miejsce jest tymczasowo zamknięte i czeka na otwarcie w nowej lokalizacji (prawdopodobnie w centrum Chanii).

old bastard chania

Falavela

To miejsce dla osób lubiących falafel w różnych odmianach oraz nieco hipisowski klimat. Falavela znajduje się w centrum Chanii. To niepozorna knajpka, którą łatwo można przeoczyć. Warto jednak zachować czujność, bo karmią tutaj naprawdę dobrze. Możemy zjeść tutaj falafel na talerzu lub w arabskiej picie. Do wyboru mamy klasyczny, grecki, meksykański i specjalność zakładu. Oprócz tego możemy spróbować różnych sałatek, wegańskiej lazanii, zup, deserów, smoothie i soków. Wszystko to w wersji wegetariańskiej lub wegańskiej. Ciekawa opcja na lekki, ale pożywny obiad!

falavela chania

Mandas

To jedno z takich przypadkowych odkryć. W Mandas byłam jeszcze przed sezonem, dlatego menu było dość okrojone. Mimo to udało mi się znaleźć coś, co w pełni mnie zadowoliło i nie czułam niedosytu. Zamówiłam ośmiornicę, krewetki w sosie pomidorowym z fetą, stifado, frytki i sałatkę wiejską – w żadnym z tych dań nie było słabego punktu i zgodnie potwierdzają to osoby, które tam ze mną były. Do tego bardzo miła obsługa i klimatyczna okolica – mimo bliskiej odległości do portu w Soudzie.

mandas souda

Funky’s/Mafioza

To odpowiednie miejsce dla wielbicieli pizzy i street foodu. Przychodzisz, kupujesz kawałek ulubionej pizzy i idziesz dalej. Możesz też zamówić całą pizzę i zjeść ją na krzesełku pod lokalem lub zabrać do domu. Bardzo wygodna, szybka i tania opcja, a jednocześnie całkiem smaczna. W Chanii mamy dwa lokale. Jeden z nich to Funkys przy głównej ulicy. Natomiast drugi to Mafioza, bliżej portu – wcześniej to również było Funkys, ale zmienił się właściciel i cała otoczka.

O Nektarios Askifou

To było niesamowite doświadczenie. Do tawerny zaprosił nas nasz sąsiad. Najpierw długo nie mogliśmy jej znaleźć. W końcu okazało się, że mieści się ona w budynku, który minęliśmy już kilka razy. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że jest to tawerna. Z zewnątrz wyglądało raczej jak garaż. I nie pomagał fakt, że była zima, a na zewnątrz nie było żadnych roślin i stolików (widziałam zdjęcia, że wiosną i latem prezentuje się to znacznie lepiej). Nasi towarzysze weszli do środka, a ja po zobaczeniu mnóstwa ludzi w małej przestrzeni miałam mocne opory, aby podążyć za nimi. Zdecydowałam jednak, że słowo się rzekło – i to była najlepsza decyzja ever.

Wystrój wnętrza jest raczej surowy. Dla wielu może być odpychający. Na środku niewielkiego pomieszczenia ustawiona jest koza, a wokół niej znajdują się stoły. W głębi pomieszczenia widzimy otwartą kuchnię, dlatego możemy podglądać kucharza, Pana Nektariosa. Na ścianie wisi kilka obrazków i zdjęć. Nic więcej. I oczywiście mnóstwo lokalsów.

W tawernie nie ma menu. Dostajemy do jedzenia to, co akurat zostało dzisiaj przyrządzone. My odwiedziliśmy tawernę zimą, dlatego na stole obowiązkowo znalazła się fasolada. Do tego dostaliśmy różne sery, chleb, pieczone ziemniaki, kalafior w oliwie, sałatkę, wędzone/pieczone mięso i wino. Wszystko było na bieżąco uzupełniane. Zjadłeś ostatnią frytkę? Nie ma problemu. Znikąd pojawiał się Pan Nektarios z pełnym talerzem.

Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre, ale wszystkie potrawy smakowały obłędnie. Wyszłam z tawerny najedzona za trzech, a do tego z poczuciem zaopiekowania. W każdym kęsie czuć było troskę i miłość do jedzenia. Niestety, nie wiem jak tawerna O Nektarios w Askifou przedstawia się cenowo, ponieważ rachunek został uregulowany przez kogoś innego. Wiem jedno – jest to niesamowite doświadczenie, które warto przeżyć. Do tego w pięknym otoczeniu Lefka Ori.

Ntounias

Ntounias również poznałam dzięki sąsiadowi, chociaż jest to naprawdę znana tawerna. Polecało mi też ją kilku niezależnych od siebie Greków. Miałam okazję być tam zimą, już po zamknięciu, dlatego nie doświadczyłam tłumów, które zwykle tam są – często brakuje wolnych stolików, a nawet jedzenia. Właścicielem jest Stelios, który hoduje krowy i prowadzi swoją własną farmę. To właśnie z niej pochodzą składniki, z których przygotowuje swoje dania – w dodatku w tradycyjnych naczyniach. W Ntounias również nie otrzymujemy menu, ale dostajemy do jedzenia to, co akurat zostało ugotowane w danym dniu. Nam przypadła sałatka, kawałki mięsa, pieczone ziemniaki, zapiekanka, lahanodomlades i boureki. Do tego oczywiście, chleb, wino i wegańskie ciasto czekoladowe na deser. Wszystko pyszne i ciężko mi wybrać to, co smakowało mi najbardziej. Oczywiście miejsca tego typu (podobnie jak O Nektarios w Askifou) mają swój niepowtarzalny klimat, który wielu osobom może nie przypaść do gustu. Warto jednak zostawić uprzedzenia – ja kilka razy się odważyłam i nigdy się nie zawiodłam.

Sitia Beach Pizzeria Restaurant

Na koniec zostawiam miejsce, do którego poszliśmy, ponieważ było otwarte jako jedyne. Byliśmy wtedy na małym urlopie w Sitii, czyli po drugiej stronie wyspy. Było już poza sezonem, akurat trwała siesta, a nam się zachciało jeść. Weszliśmy tutaj, nie spodziewając się niczego. W menu mix kuchni włoskiej i greckiej. Dlatego zamówiliśmy focaccię (białą pizzę), sałatkę wiejską i tradycyjne sery. Wow, co to było! Byliśmy tak zaskoczeni, że przez resztę dni również jadaliśmy tutaj i nie raz chodził nam po głowie pomysł 4 godzinnej podróży, tylko po to, żeby jeszcze raz skosztować tej focacci.

Czy wszędzie na Krecie zjemy dobrze? Nie. Bywałam w takich miejscach, do których nigdy już nie wrócę, chociażby mi za to zapłacono. Złe jedzenie, zła obsługa, zła atmosfera. Nie chcę i nie będę o nich pisać, ponieważ lepiej skupić się na tym, co dobre.

 

*Obie kuchnie są oczywiście przesmaczne i nie ma sensu się spierać, co jest lepsze. Z kuchnią grecką mam taki problem, że bez lokalnych produktów ciężko jest odtworzyć ten wyjątkowy smak. No, nie ma opcji, żeby zrobić dokładnie taką samą wiejską sałatkę, bo nic nie zastąpi tych obłędnych pomidorów. Natomiast kuchnia włoska nie stwarza takiego problemu.