Balos i półwysep Gramvousa – trekking
Balos odwiedziliśmy kilka razy. I chociaż jest to bardzo turystyczne miejsce – zawsze byliśmy tam sami. Uważam to za największą zaletę mieszkania na wyspie poza sezonem, która – w ostatecznym rozrachunku – wynagradza wszelkie trudy. Żeby wycieczka była jeszcze bardziej atrakcyjna, za każdym razem całą trasę przechodziliśmy pieszo. Czy warto? Trekking na Balos i półwysep Gramvousa to jedne z najlepszych doświadczeń!
Laguna Balos to jedno z najbardziej znanych miejsc na Krecie. Turkusowa woda, biały piasek, przepiękna okolica. Patrzenie na nią z tarasu widokowego sprawia, że czujemy się raczej jak w egzotycznej krainie – zdecydowanie nie jest to Europa. W jej otoczeniu znajdują się małe wysepki – Imeri Gramvousa i Agria Gramvousa, czyli kolejno oswojona i dzika Gramvousa. Cały teren należy do chronionego obszaru Natura 2000. W sezonie przybywają tu miliony turystów. Dlatego ja zostawiam sobie tą przyjemność na czas, kiedy wyspa zapada w zimowy sen.
Laguna Balos poza sezonem
Na Balos byłam we wszystkie pory roku – poza latem. Nie lubię tłumów i turystycznej komercji. Zdecydowanie bardziej wolę oglądać miejsca pozbawione parasolek, leżaków, beach barów i statków, z których wylewa się tysiące osób. Okej, w pełni rozumiem, że ludzie na wakacjach chcą zobaczyć piękne miejsca. Przeszkadza mi tylko skala tego zjawiska, pogoń za pieniądzem oraz dopasowywanie się do oczekiwań turystów kosztem przyrody, która – paradoksalnie – właśnie to miejsce tworzy.
A jakie jest Balos poza sezonem? Puste, dzikie, nieujarzmione, ale niebiańskie. To miejsce, w którym chcesz być. Możliwe, że wiele osób właśnie tak wyobraża sobie raj. Jesteś tylko Ty, bujna roślinność, dzikie ptaki, ciekawskie kozy i owce. Czasami trafisz na innego wędrowca lub pasterza, który wesoło Cię pozdrowi i szybko wróci do swojej pracy. Zapomniane Balos na końcu wyspy, które łapie chwilę oddechu przed kolejnym sezonem.
Trekking na Balos
Trekking na Balos może odbywać się tylko poza sezonem. Powody są dwa. Pierwszy – 9 kilometrowa wędrówka nigdy nie jest dobrym pomysłem w 30-40 stopniowym upale i pełnym słońcu. Po drugie – trasa prowadzi przez tą samą drogę, którą jeżdżą samochody. Nie ma nic przyjemnego w spacerze w towarzystwie setek aut nadciągających z obu stron i kurzu. Poza sezonem nikt nigdzie się nie spieszy, dlatego jest czas, aby podziwiać otoczenie, zrobić sobie przyjemną przerwę i po prostu chłonąć to miejsce takie, jakie jest.
Samochód zostawiamy na polu, tuż za ostatnim hotelem w tej części wyspy (35.522702, 23.610592). Rozglądamy się i zachwycamy, jak tu pięknie. Patrzymy ostatni raz na Kissamos i ruszamy w drogę. Przed nami 9 kilometrów (w jedną stronę) pieszej wędrówki po szutrowej drodze. Nawierzchnia nie jest taka zła. Jednak zdecydowanie trzeba pomyśleć o wygodnych butach. Czasami idziemy po kamieniach, a czasami nawet po betonie – tam, gdzie trzeba podejść nieco stromiej pod górkę. Nie jest to jednak wyczynowa wspinaczka.
Przez cały czas z lewej strony podziwiamy niskie pasmo górskie (niestety, nie wiem, jak się nazywa). Z lewej widzimy klify, turkusowe fale rozbijające się o brzeg, mnóstwo dzikich ziół, a nieco dalej – półwysep Rodopou. Naszymi towarzyszkami są kozy i owce, które odpoczywają w skrawku cienia, wspinają się do jaskiń lub leniwie żują zieleninę. Jest kilka miejsc po drodze, w których można się zatrzymać i chwilę odpocząć z widokiem tak pięknym, że pojawiają się myśli, czy dalsza wędrówka jest potrzebna. Jest!
W pewnym momencie docieramy do małego kościółka (Agia Irini). A to już znak, że większa część wędrówki za nami i niedługo przekroczymy bramę prowadzącą na obszar chroniony. Stamtąd jest zaledwie kawałek do oficjalnego parkingu i schodów, prowadzących w dół, prosto do laguny Balos. Mniej więcej w połowie znajduje się taras widokowy, z którego pochodzą wszystkie znane zdjęcia.
Zamiast iść na schody, można odbić nieco w lewo i dojść do ławeczek (35.585400, 23.598030), z których rozciąga się niesamowity widok na lagunę Balos. Polecam tam zostać na zachód słońca, ponieważ jest absolutnie magiczny!
Czas trwania trekkingu na Balos zależy od wielu czynników. Nam zajmował on 2-3 godziny w jedną stronę, ale dla nas był to spacer, a po drodze zatrzymywaliśmy się wiele razy na zdjęcia lub po to, żeby sobie po prostu popatrzeć. Myślę, że można dotrzeć na lagunę szybciej, ale też nie ma sensu się śpieszyć (chyba, że wyruszamy dość późno i chcemy zdążyć wrócić do samochodu przed zachodem słońca).
Trekking na koniec półwyspu Gramvousa
Podczas wędrówki na Balos pieszo, wcale nie trzeba schodzić na lagunę. Można ją minąć i iść jeszcze dalej – na sam koniec półwyspu Gramvousa. W takiej sytuacji z 18 kilometrów w dwie strony robi się 30 kilometrów. Ta opcja jest nieco bardziej wymagająca. Nie tylko przez dystans, ale mamy tutaj gorsza drogę – jest bardziej pod górkę i idziemy po kamieniach – podobnie jak w wąwozie na Stavros. Podobny jest tu też klimat, jeżeli chodzi o widoki.
Trekking na koniec półwyspu Gramvousa jest nawet ciekawy, ale nie wiem, czy chciałabym go powtórzyć. Po drodze mijamy plac z ławeczkami i zegarem słonecznym, gdzie możemy odpocząć i podziwiać lagunę Balos i wyspy Gramvousa. Myślę, że to miejsce, w którym można spędzić wiele godzin i nic, tylko sobie myśleć. Dalej jest surowo i nie ma nic. Taka wycieczka też dała mi mocno w kość kondycyjnie – bolały mnie nogi i byłam zwyczajnie zbyt zmęczona, żeby się nią w pełni cieszyć.
W czasie tej wycieczki potrzebowałam dłuższych odpoczynków, dlatego wracaliśmy do samochodu już po zachodzie słońca. O matko! Trochę strasznie, bo jednak jesteś sam, w dziczy. Słyszysz pluskanie wody o skały i odgłosy zwierząt (nawet ciężko powiedzieć jakich). Turkusowe morze staje się granatowe, a za chwilę całkiem czarne. I tylko pod koniec w oddali zaczynają tańczyć światełka z Kissamos. To było niesamowite przeżycie – w chwilę zapomniałam o całym zmęczeniu 🙂
O czym trzeba pamiętać?
Poniżej kilka wskazówek ode mnie, które pozwolą zachować maksimum bezpieczeństwa i czerpać przyjemność z wycieczki.
- Woda. Nigdzie po drodze nie ma możliwości uzupełnienia zapasów. A nawet zimą, gdy świeci słońce, możemy porządnie spocić się w czasie wędrówki. Jedna butelka wody na osobę to zdecydowanie za mało.
- Wygodne buty. Droga nie jest taka zła, ale mamy do przejścia łącznie około 18 kilometrów. Jutrzejsi wy podziękujecie sobie za porządne obuwie.
- Przekąska na uzupełnienie energii. Po drodze nie ma możliwości kupienia czegoś do jedzenia.
- Czapka. Powinna chronić przed słońcem i wiatrem, który potrafi być naprawdę silny.
- Ubranie się na cebulkę. W drodze na Balos potrafi mocno wiać. Poza sezonem różna może być też pogoda. Zdarza się, że nagle robi się zimno, a za chwilę wychodzi słońce i jesteśmy cali zgrzani.
- Zaplanowanie powrotu przed zachodem słońca. Wiadomo, że jesienią i zimą dość szybko robi się ciemno. Jeżeli wyruszymy zbyt późno, czeka nas wędrówka w całkowitej ciemności. Ma ona swój klimat, ale może też trochę przerazić. Osoby, które chcą zostać na zachód słońca, powinny mieć jakiś element odblaskowy, żeby być widocznym dla ewentualnych samochodów. Zdarza się, że ktoś oferuje podwózkę na parking, co jest super opcją!
Część z nich jest oczywista. Ale doświadczenie pokazuje, że nie wszyscy o nich pamiętają, co stwarza bardzo niebezpieczne (a niekiedy też tragiczne w skutkach) sytuacje.
Leave a Reply